Jak zakończyła się nasza przygoda ?

Hej!

Dziś już ostatnie część opowieści o naszym wyjeździe więc jeżeli nie czytaliście odsyłam do pierwszej i drugiej części :)

Każda podróż niesie ze sobą masę wspomnień dlatego tu również pokażę Wam kilka ciekawostek z tamtego rejonu :

Kiedy opowiadałam Wam, że tam nie padało tylko lało i rzeki płynęły woda stała to wcale nie żartowałam oto przykład: oczywiście tu już po opadach


Miejsce szczególne - ratując czyjeś życie sam zginął...



Roślinność mogliście już zobaczyć w ostatnim wpisie jednak na każdym kroku było coś zaskakującego:
Palma akurat przez nas znana z Hiszpanii jednak nadal to atrakcyjna roślina z ciekawymi owocami ;)


Piękny krzak z mnóstwem takich kulek ;)


Ta roślina występowała dość często i wygląda aloesowato...


Idąc "szlakiem" do kanału miłości napotkaliśmy ZNAK


takiego znaku nie należy marnować ;) a okazywanie uczuć powinno być w każdym miejscu i w każdym czasie na jaki macie ochotę :)


Tego dnia niebo było obłędne <3


Dla zaciekawionych przykładowe menu z cenami


Te skały a właściwie klify prezentują się cudownie


Tak owoce tu owoce tam... właściwie rosły wszędzie, jednak z reguły u kogoś w ogródku a szkoda, bo chętnie bym zerwała taki owoc prosto z drzewa



Opuncja czyli jadalny owoc kaktusa taaaa... tylko nikt nam nie powiedział, że ten owoc tak kuje a igły wbijają się w palce i nie chcę ich opuścić ;P do tej pory czuje ten ból... zerwaliśmy skosztowaliśmy i chyba nie był do końca dojrzały, nie w moim typie...



cały wyjazd zastanawiałam się co to za cudo, jakoś nigdy na to nie trafiłam


u kogoś w ogródku wyglądało to niezmiernie ciekawie... okazało się, że to tykwa (rodzaj jednorocznych, pnących roślin tropikalnych z rodziny dyniowatych.)


piesio robił dobrą robotę - chronił tych cudowności z tyłu ^^ - piękne i przesłodkie winogrona, mega im zazdroszczę smak niezapomniany


Jeżeli wiecie co to piszcie ;) te kulki miały po sobie jakby kolce bardzo ciekawe, ale czy jadalne ?


restauracja z cudownym widokiem :)


takie opuszczone... kiedyś na pewno tętniło tu życie


wąsko było nie tylko na ulicy... boczne uliczki zawsze są najlepsze po prostu dzikie i nie sztampowe :) lubimy z mężem takie klimaty :*


jedna z "dzikich" plaż a jednak ma swój prywatny prysznic :)


i niby to nic takiego zwykły słup a jednak jest niezwykły 


roślinność i jeszcze raz roślinność czy u nas zobaczymy coś tak ciekawego?


jak oni wieszają to pranie?


uwielbiam wodę, uspakaja mnie to nieziemsko,a jeżeli jest tak pięknie czysta aż żal nie zrobić zdjęcia na pamiątkę


serduszko... chyba jeszcze kiedyś tu wrócimy ;)


Grecja dla nas kojarzy się również ze zwierzętami, a naszym miasteczku nie brakowało psów, które nie raz wybierały się z nami na piesze wycieczki :) ciekawe co teraz u nich...


to miejsce pełne i kotów, w zasadzie na każdym kroku i w każdym miejscu po prostu były


malutki słodziak


tą roślinę pewnie znacie, ale czy w tak DUŻEJ wersji ?


Jak widzicie tubylcy są serdecznie nastawieni, chętnie pozują do zdjęć ;) ten pan chyba przyszedł po swoje stado :)


hmmm on chyba nie był tak serdecznie nastawiony... a to modliszka...


Ok ok bo co za dużo to nie zdrowo ;P sami jedźcie i zwiedzajcie ;) Warto bo duuuużo miejsce na Was czeka :) a teraz kończę opowieść o naszej podróży tym razem powrotnej:

Wylot mieliśmy o godzinie 8.35 co w zasadzie jest dość wcześnie... Tragedii nie ma ale pamiętając, że dzieli nas jakieś 40 minut drogi a mamy być ok godzinę wcześniej wyjedziemy o 6 i będzie w sam raz :) tylko, że nie przewidzieliśmy jednej rzeczy. Grecja to nie Polska tu nie ma latarni chyba, że w mieście... jechaliśmy więc w absolutnej ciemności mając tylko oświetlenie samochodowe... GPS nastawiony to jedziemy :) droga jako tako leciała GPS pokazywał, że jesteśmy nie daleko skręcamy i jesteśmy u celu :)... tylko gdzie ten cel? nie ma lotniska... nie ma w zasadzie niczego... okazało się, że GPS był nastawiony na jakiś transfer na lotnisko. Ojjj zaczęłam się denerwować. No nic zmieniamy dane i jedziemy, tylko,że nie było to tak proste tam nie ma ulic są tylko numery a jak wiemy z doświadczenia prowadzą też do innego celu. O tej porze prawie zero życia więc zdani jesteśmy na siebie postanowiliśmy kierować się na miasto w którym jest lotnisko.

Tak zrobiliśmy jednak GPS jak to GPS zawsze wybiera złe drogi po prostu boczne uliczki ciasne, pod górę nie wiedzieć czemu... w końcu nerwy były większe kiedy czas gonił, telefon się rozładowywał a bak hmmm ostania kreska i to migająca oznacza KŁOPOTY ! oczywiście stacji brak.

Mąż zdenerwowany dorwał na postoju Taxi który wskazał nam drogę, jedziemy i jedziemy no i nic... pytamy kolejnego taxi... w końcu nic nie rozumieliśmy co do nas mówi i gdzie mamy jechać ! tyle co zapamiętaliśmy z jego gestu rękami tyle wykonaliśmy, czyli niewiele.

Zdani na siebie w końcu pomyśleliśmy, że już nie zdążymy jest 7.50 a my nie wiadomo gdzie...
Podejmuje decyzję jedź tu... tu czyli przed siebie, w końcu po chwili zauważyliśmy znak na lotnisko, jesteśmy prawie uratowani, prawie bo nie wiemy jak daleko od nas jest lotnisko. Jednak okazało się być naprawdę blisko i już o 7.50 byliśmy na parkingu. Samochód odstawiony bierzemy rzeczy i lecimy... na szczęście lotnisko nie jest duże więc szybko znaleźliśmy odprawę i wcale to nie koniec kłopotów, bo przechodząc w całym tym zamieszaniu telefon został przed bramką... na szczęście udało się go odzyskać, bez większych kłopotów i uspokojeni zasiedliśmy na krzesełka czekając na wejście na pokład. Trwało to może 5 minut i już mogliśmy wchodzić :) na miejsce zabrał nas autobus wypakowany ludźmi i tobołami. Sama podróż bardzo przyjemna i chyba najlepsza jak do tej pory z racji na to, że pilot komunikował się z nami mówiąc jak wysoko i z jaką prędkością lecimy, oraz gdzie teraz konkretnie się znajdujemy. Tym razem wybrałam się również do toalety, co zawsze bardzo mnie ciekawiło :P i możecie się śmiać ale to ciekawe miejsce, zupełnie inne od codziennego, wszystko na przyciski no i ten knif ze spuszczaniem, to trzeba przeżyć raz z życiu ;)

Lądowanie spokojne, jesteśmy w Polsce - i tu nie miłe zaskoczenie ZIMNO ! ale to przecież październik... podróż do domu minęła stosunkowo spokojnie pomijając oczywiście roboty drogowe, i wypadek. Zmęczeni ale szczęśliwi dotarliśmy do DOMU <3

Pozdrawiam serdecznie,
Glammadame1990:***

2 komentarze: