Męcząca podróż i panika w samolocie!

Hej! 

Witajcie w drugiej części mojej historii. Kto nie wie o co chodzi albo nie czytał poprzedniej notki polecam zacząć od początku KLIK

Po przekroczeniu progu samolotu wreszcie uradowani zasiedliśmy w fotelach. Oczywiście zmieniono nam miejsca i zamiast siedzieć w rzędzie 33 dostaliśmy 10 rząd miejsce przy oknie i środkowe czyli ideał :) było mało osób no bo połowa zrezygnowała to też trzecie miejsce było wolne. Oj marzyłam o drzemce ale jakoś nie dało rady z emocji ? z przemęczenia ? przynajmniej wyłożyłam nogi do góry i zamknęłam na chwilę oczy. Oczywiście jak to w tanich lotach bywa co chwila coś a to jedzenie a to kosmetyki ale ok przetrwaliśmy i był spokój do czasu aż zapaliła się lampka o zapięcie pasów no to ok zapinamy i jak się okazało wpadliśmy w turbulencje. Ponieważ koło nas siedziała para z 2 dzieci w tym jedno malutki mama usiadła koło nas, tata zapinał siebie i dziecko a do mamy podeszła stewardesa z pasem dla malucha. No i tak sobie patrzę a siedzieliśmy zaraz przed skrzydłem że hmmm coś tu błyska? Burza? To na bank była burza bo coś koło nas strzeliło zatelepotało... W ogóle okazało się, że lądujemy (czuje po bolącym mnie uchu) ale jak to przecież Grecja ciepło słońce, no nie w nocy, ale jaka burza? Mama w panice pyta mnie czy widzę ziemię :P ale mówię, że nic nie widać tylko tak jakby mgła i jakieś kreski... okazało się, że to po prostu deszcz i nagle - widać ziemię HURA ! lądowanie trudne bo i lotnisko trudne (pokażę potem zdjęcie) maszyna usiadła a koło nas wielka chmura. Szczerze pomyślałam że coś się zapaliło coś się dymi, ale jakie było moje odkrycie ponownie to wina deszczu i po prostu prędkość i rozgrzane koła dały taki efekt.

W tym momencie byłam bardzo bardzo zmęczona ale i szczęśliwa :) a niech sobie pada taki deszczyk na przywitanie. No ok to lecimy na lotnisko po odbiór auta (wypożyczony przed wakacjami ale nie opłacony środek transportu). Taaa po ogarnięciu lotniska swoją drogą małe lotnisko nie było nikogo, kto by na nas czekał z kartką... No to super... Bez długich opowieści od godziny 1 do godziny 9 siedzieliśmy na lotnisku. Deszcz zaczął padać co raz mocniej burza też nabierała mocy, a ja zmarznięta na granicy wytrzymałości poszłam po raz 10 do kibelka. Jaka była moja radość kiedy usłyszałam męża mówiącego po angielsku przez telefon. ODEZWALI SIĘ ! faktycznie za około 40 minut podjechał pan z naszym malutki ale zwinnym autem :) ahh jedziemy do hotelu na śniadanko :) (jako rekompensata dostaliśmy 160 zł do wydania w polsce na jedzenie i picie już na strefie za co kupiliśmy kilka zbędnych słodyczy no i picie) . 

Mąż pierwszy raz jechał innym autem w zupełnie innym kraju, ja miałam robić jako pilot. No ale przecież ledwo zasiedliśmy a już na nas trąbią no to ruszamy. Jedziemy na oślep w między czasie podłączając GPS i szukając adresu itp itd . No jedziemy jako tako wąsko tłok pełno samochodów a do tego leje, leje tak że rzeki płyną ulicami bo brak im kratek brak czegoś co pochłaniałoby wodę. Droga prowadzi nas w góry krętymi uliczkami. Nie poddajmy się w pełni skupienia ( o ile po tym wszystkim możemy mówić o skupieniu) . Przed nami auto większe z naczepą które niemal wypadło z trasy (gość w ostatniej chwili opanował auto). Dojechaliśmy do naszego miasta Sidari widać już cel na mapie wjechaliśmy w boczną uliczkę no i jesteśmy u celu... tak tylko celu nie ma hotelu nie ma... Gdzie my jesteśmy ? Znaleźliśmy parking. Lało nadal, ale mąż dzielnie poszedł szukać pomocy. Przyjechał właściciel hotelu i swoim autem wskazywał nam drogę. Dotarliśmy :) Ale było już koło 11.30 a więc po śniadaniu :( no nic wycieńczeni padliśmy jak muchy wstając na obiadokolację czyli na 19. 

Cały pobyt w Grecji mimo braku pogody takiej w 100% bo jednak padało wiało był ekstra. Teraz oczywiście pokaże Wam kilka zdjęć z tego miejsca :) 

Pierwszy spacer mimo braku pogody zachwycił nas swoimi widokami


 Nas hotel z basenem :) uwielbiam :) mimo, że woda wcale nie była ciepła

Ciekawa i zupełnie inna roślinność



Wspaniałe widoki <3



 Miejsce, które trzeba zobaczyć 



To właśnie opisywane lotnisko ponoć jedno z najtrudniejszych 



Tu zdjęcie dość ważne - za nami bowiem droga 25 serpentyn mega wąsko w niektórych momentach zdecydowanie na jedno autko :) a droga prowadzi na szczyt OOOJJJJJ wieło tam nieziemsko :)



Woda różniła się w zależność od miejsca i pogody


Fale były raz mniejsze a raz większe



Dla tych widoków było warto :)


Główne miasto no i widok ze starego zamku

A tu już z dołu z kolei widok na zamek :)


CDN...

Pozdrawiam serdecznie,
Glammadame1990:***

5 komentarzy:

  1. Przepiękne zdjęcia i wspaniałe wakacje, choć dotarcie do celu wymagało sporo cierpliwości. Ale udało się Wam :) Ja w przyszłym roku chciałabym pojechać do Toskanii, zobaczymy czy nam się uda.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. w takim razie życzę powodzenia i oczywiście podróży bez przygód podobnych do moich ;) bo wrażeń na pewno byłoby mnóstwo i dlatego tak lubimy latać i zwiedzać inne kraje ^^

      Usuń
  2. Widoki po prostu zapierają dech w piersi :D Cudnie :D

    OdpowiedzUsuń